bardzo amerykański chleb na zakwasie z amarantusem

dorajl

Member
Paź 15, 2005
112
0
0
BARDZO AMERYKAŃSKI CHLEB NA ZAKWASIE Z AMARANTUSEM :gitarre:

Przepis pochodzi z plemienia Indian Guaichua :smoker: z prawego brzegu rzeki Napo w Ekwadorze.

Składniki:


*250ml zakwasu (polskiego)
*275g mąki pszennej razowej orkiszowej (nie wiem, czy akurat orkisz znany był w Ameryce
Południowej, ale pszenicę na terenach dzisiejszego Ekwadoru, włączonym potem do państwa Inków, uprawiano)
*150g mąki z amarantusa (legendarne zboże Inków i Majów)
*75g mąki kukurydzianej (kukurydza pochodzi z Ameryki Południowej)
*100g naturalnego jogurtu (pochodzi wprawdzie z Indii, ale skoro Kolumb nazwał rdzennych Amerykanów Indianami...)
*1 płaska łyżka soli (może być morska, albo zamorska... np.: amerykańska)
*200g wody (broń Boże morskiej!)
*1 łyżka miodu, najlepiej wielokwiatowego (forumowicze z Ameryki górą, bo będzie pewnie amerykański!)
*ziemniak - ugotowany i rozdrobniony lub 50g mąki ziemniaczanej (wiadomo skąd są ziemniaki!)
*ziarna słonecznika (słonecznik też pochodzi z Ameryki)
*kilka kropli Tabasko, ale niekoniecznie (kto zgadnie skąd ta przyprawa?)
*nasiona dyni do posypania (dynia też jest rośliną amerykańską)
*kasza kukurydziana do posypania keksówki (no, wiadomo)

Ciasto wyrabiam w maszynie, w której też przez godzinę wyrasta. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić to ręcznie. Pod koniec wyrabiania wrzucam ziarna słonecznika. Potem przekładam ciasto do natłuszczonej i wysypanej kaszą kukurydzianą keksówki. Jest ono bardzo miękkie i takie śliskie, pewnie za sprawą mąki ziemniaczanej, ponieważ ja ten wariant wybrałam.
Czekam aż ponownie wyrośnie, zwykle wkładając na ok. godzinę do piekarnika, nagrzanego do 50 stopni, posypując je wcześniej nasionami dyni.
Kiedy ciasto sięga już prawie brzegów, wyjmuję je, zawijam w coś, żeby nie opadło, a w tym czasie piekarnik nagrzewa się do 230 stopni. W tej temperaturze piekę chleb 15 min. (kilkakrotnie, w czasie pieczenia, spryskuję go wodą). Obniżam temperaturę do 200 stopni i piekę kolejne 15 min., a w końcu do 180 stopni - i dopiekam przez 30-35 min. Myślę, że jest to chleb z gatunku tych, które powinny sobie dojść spokojnie w wyłączonym, ale nagrzanym i otwartym piekarniku. Ja muszę czujnie obserwować brązowienie skórki podczas pieczenia, manewrując wysokością półki z keksówką, ponieważ mój piekarnik dość szybko rozprawia się z zewnętrzną częścią chleba, ale środek dopieka dość długo. Może następnym razem spróbuję część czasu piec z termoobiegiem?

Miąższ jest mięciutki, trochę wilgotny, ładnie porowaty i w kolorze karnacji skóry Indian z Ekwadoru. :oops:
Nie wiem, czy chleb jest lepszy, kiedy zacznie się go kroić, gdy zupełnie ostygnie? Ja nigdy nie wytrzymuję i napoczynam go, kiedy ma temperaturę południowoamerykańskiego letniego poranka w dolnych partiach zboczy Andów.
A smak? Hmmm... Na pewno oryginalny, lekko amarantusowy (jeśli ktoś wie o czym mówię). Od czasu do czasu lubimy taką odmianę, zwłaszcza że po posmarowaniu kromki tego chleba masłem i położeniu na nią wędliny albo sera, sprawia wrażenie niemal zwykłego chleba. "Na goło" ma daleki pikantno-słodkawy posmaczek.
Kto zdecydowanie woli nasze tradycyjne smaki i boi się egzotyki, nie chcąc rezygnować z dobrodziejstw amarantusa (cenne źródło białka o niezwykle wysokim stopniu przyswajalności, wielu składników mineralnych, zwłaszcza wapnia (250 mg/100 g nasion), fosforu, potasu i magnezu oraz cennych kwasów tłuszczowych i błonnika), może - za radą Mirabbelki - dodawać trochę mąki z amarantusa do zwykłych chlebów.

Róbta, co chceta, ale bardzo jestem ciekawa Waszych recenzji.
:herzen2: