hmmm jest pyszne, napewno sie nie dowiem jak smakuje za dwa dni....
ale że efekt jest taki jaki jest to naprawde jest cud bo to co się rozgrywało w mojej kuchni to były sceny z filmu mocnych wrazen....
zaczeło się niewinnie, rozgrzałam miód (spadziowy) z sodą, odstawiłam i zabralam się za jajka...z jajkami pikus , normalka wiadomo kogelmogel, schody zaczeły sie po dodaniu margaryny i mąki bo się zrobił prawie beton a miód dokończył sprawe...ciasto obkleiło się na mikserze!!!!...nie mogłam tego wyciepnąć na blache(wylozoną paklana papierem) :
(czy to tak wszystkim?) jak już udało mi się odczepić ciasto od naczynia i miksera i zostało na balsze zaczeły sie nastepne schody JAK TO ROZSMAROWAC ?! to jest zadanie dla kogos przygotowanego na takie problemy albo kogoś kto ma stalowe nerwy....ja nie mam
po jakiś 15 minutach uznalam ze jest wystarczająco rozsmarowane i jego problem uda sie czy kosz go pozre....
wstawiłam toto do piekarnika a to złośliwe nagle się zrobilo plastyczne ....samo się kurna rozlało równiutko ku mojej najpierw ściekłości - po kiego grzyba ja się tak z tym męczyłam ...potem sie w sumie ucieszyłam...ale za moment ciasto zrobiło sie agresywne i postanowiło opuścić blaszke....musiałam interweniować!!!
zdecydowanie wytłumaczyłam mu gdzie sa granice blaszki i mojej tolerancji i piekłam dalej....balde blade blade blade aż w 15 minucie brązowe!!!
wyciągnełam w 17 minucie bo jakos niedowierzalam ze po 15 jest dobre...wyciągnełam posmarowałam obficie śmietaną, śmietanę pożarło ochoczo i podjełam decyzje że posypie orzechami i zwinę w roladę....o dzieki ci intuicjo!!jakos nie wyobrazam sobie robienia z tego 3 warstw bo niby jak ja bym to miala przenieśc?! zwinięcie nie było latwe bo ta cholera sie klei do wszystkiego....
a do papieru na którym się piekło zwlaszcza.ale zwalczyłam pokuse wyciepania tego do kosza i zwinęłam do końca rolade....WARTO BYŁO STARCIĆ TROCHĘ NERWÓW JEST PYSZNE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!