Nie próbowałam jej nigdy dawać na nocne przyjęcia, ale kto wie, może to dobry pomysł. Tyle że u mnie te przyjęcia odbywają się co najwyżej póżnym popołudniem i wtedy z nocą ma ona niewiele wspólnego. Przepis na tę zupę znalazłam w "Smakach i aromatach", zaś nagłówek na stronie brzmiał - małe szaleństwa karnawału. Karnawał ciągle trwa, więc spróbujmy i tej karnawałowej grochówki. To znaczy, ja już ją próbowałam, a Was serdecznie do tego namawiam.
Składniki
- 80 dkg żółtego, łamanego grochu
- 2 litry bulionu z wołowiny (miałam drobiowy, więc dodałam kostkę wołową)
- 6 parówek (niezbyt odpowiadał mi ten dodatek, ale go zostawiłam)
- 25 dkg wędzonego boczku
- 2 marchewki
- duża cebula
- 3 ząbki czosnku
- 2 pory (biorę tylko białe części)
- łyżeczka kolendry (w ziarnach)
- 10 ziaren pieprzu
- łyżeczka tymianku
- 2 liście laurowe
- 1/2 łyżeczki chilli
- sól i świeżo mielony pieprz
- natka pietruszki
- cytryna
Groch moczymy przez kilka godzin w zimnej wodzie. Nie patrzyłam dokładnie na zegarek, ale siedział w garnku jakieś 2 - 3 godziny. Kto chce, może to robić dłużej. Do dużego garnka wkładamy wędzony boczek, odcedzony groch, całe ząbki czosnku oraz obrane i pokrojone w kawałki warzywa. Zalewamy 2 litrami wody, wsypujemy kolendrę, ziarenka pieprzu i liście laurowe. Wszystko gotujemy pod przykryciem przez 45 minut. Pod koniec podprawiamy do smaku solą.
Z zupy wyjmujemy boczek, a gdy wystygnie kroimy go w cienkie paseczki. Zupę przecieramy przez sitko albo miksujemy i łączymy z wołowym bulionem. Wrzucamy do niego pokrojony w cienkie paseczki boczek i pokrojone w cienkie plasterki parówki, przyprawiamy sokiem z cytryny, tymiankiem, świeżo zmielonym pieprzem i chilli. Po zagotowaniu odstawiamy w chłodne miejsce.
Tuż przed podaniem podgrzewamy i podajemy z podpieczonym w piekarniku żytnim chlebem. Posypujemy posiekaną natką pietruszki, a jeśli chcemy, dekorujemy plasterkiem cytryny. Smacznego.
Składniki
- 80 dkg żółtego, łamanego grochu
- 2 litry bulionu z wołowiny (miałam drobiowy, więc dodałam kostkę wołową)
- 6 parówek (niezbyt odpowiadał mi ten dodatek, ale go zostawiłam)
- 25 dkg wędzonego boczku
- 2 marchewki
- duża cebula
- 3 ząbki czosnku
- 2 pory (biorę tylko białe części)
- łyżeczka kolendry (w ziarnach)
- 10 ziaren pieprzu
- łyżeczka tymianku
- 2 liście laurowe
- 1/2 łyżeczki chilli
- sól i świeżo mielony pieprz
- natka pietruszki
- cytryna
Groch moczymy przez kilka godzin w zimnej wodzie. Nie patrzyłam dokładnie na zegarek, ale siedział w garnku jakieś 2 - 3 godziny. Kto chce, może to robić dłużej. Do dużego garnka wkładamy wędzony boczek, odcedzony groch, całe ząbki czosnku oraz obrane i pokrojone w kawałki warzywa. Zalewamy 2 litrami wody, wsypujemy kolendrę, ziarenka pieprzu i liście laurowe. Wszystko gotujemy pod przykryciem przez 45 minut. Pod koniec podprawiamy do smaku solą.
Z zupy wyjmujemy boczek, a gdy wystygnie kroimy go w cienkie paseczki. Zupę przecieramy przez sitko albo miksujemy i łączymy z wołowym bulionem. Wrzucamy do niego pokrojony w cienkie paseczki boczek i pokrojone w cienkie plasterki parówki, przyprawiamy sokiem z cytryny, tymiankiem, świeżo zmielonym pieprzem i chilli. Po zagotowaniu odstawiamy w chłodne miejsce.
Tuż przed podaniem podgrzewamy i podajemy z podpieczonym w piekarniku żytnim chlebem. Posypujemy posiekaną natką pietruszki, a jeśli chcemy, dekorujemy plasterkiem cytryny. Smacznego.