Strona główna
Fora
Nowe posty
Przeszukaj fora
Co nowego?
Nowe posty
Nowe komentarze profilowe
Ostatnia aktywność
Użytkownicy
Zarejestrowani użytkownicy
Aktualnie online
Nowe komentarze do profilów
Szukaj komentarzy do profilów
Logowanie
Rejestracja
Szukaj
Szukaj wyłącznie po tytułach wątków
Przez:
Szukaj wyłącznie po tytułach wątków
Przez:
Nowe posty
Przeszukaj fora
Menu
Aplikacja forum
Instaluj
Odpowiedź w wątku
Strona główna
Fora
Przepisy
Słodkości
Desery
Kutia - zbiór przepisów
JavaScript is disabled. For a better experience, please enable JavaScript in your browser before proceeding.
Twoja przeglądarka jest nieaktualna i może wyświetlać tę stronę nieprawidłowo.
Powinieneś zaktualizować ją lub skorzystać z
alternatywnej przeglądarki
.
Wiadomość
<blockquote data-quote="janie" data-source="post: 401061" data-attributes="member: 131"><p>Obczytałam wszystkie wypowiedzi i nasuwa mi sie jedno. Wiele zależy od pszenicy. W dzieciństwie mieszkałam na wsi i zawsze była kutia na bazie wyłuskanego ziarna. Trudno było kupić gotowy pszenny pęczak. Tylko nie jęczmienny, trzeba uważać, bo tu łatwo o pomyłkę.</p><p>Moja mama suszyła ziarno w duchówce przez całą noc (tak około 1 kg), następnie wkładała do odpowiedniego, lnianego woreczka, tzn. tak dużego aby nie był wypchany i ziarno mogło się w środku przesypywać. Pszenicę skrapiała następnie obficie wodą, woreczek zawiązywała sznurkiem, a tata robił coś takiego <img src="https://www.cincin.cc/style_emoticons/cincin/cluebat.gif" alt="" class="fr-fic fr-dii fr-draggable " style="" /> tylko po worku, a nie głowie. Walił w worek pałką lub wałkiem do ciasta tak długo, aż z ziarenek zeszła cała łuska. Był przy tym cały mokry. Trwało to około pół godziny. Zaglądał co jakiś czas do środka i kropił wodą jak było potrzeba. Tej łuski było tak, po odwianiu (oddmuchaniu) ze dwie garście. Następnie wypłukana w kilku wodach kutia moczyła się znowu przez kilka godzin (najlepiej do rana) - no i można było gotować. Oczywiście ta harówa tylko wtedy jeśli nie ma obrobionego maszynowo ziarna. Całe szczęście, że nikt już nie musi tego robić w domu. Nigdy nie słyszałam aby można gotować kutie po prostu z pszenicy. Ale skoro tak piszecie, to sama chętnie spróbuję. </p><p>Dodam przy okazji, że z tą &quot;ceremonią&quot; wiązały się różne stare obyczaje. Najbardziej lubiłam wigilijny poranek. Choinka już była ustawiona (jeszcze bez ozdób), pachniała lasem. A mama budziła mnie przynosząc do łóżka miskę z moczącą się kutią. Zamoczonymi palcami przemywała lekko moje czoło, policzki i brodę, życząc abym była dla wszystkich tak ważna i pożądana jak pszenica (chleb) dla człowieka i żeby mi niczego nie brakowało. I jeszcze coś. W misce z kutią były zanurzone drobne pieniążki. Musiałam je wszystkie znaleźć, na szczęście. To był w naszym domu bardzo magiczny dzień. Wszystko było inaczej niż zwykle. Moja mama była przy tym bardzo nowoczesną kobietą, ale chciała abym zapamiętała te zwyczaje, bo mało kto już je kultywuje. </p><p>Bardzo się rozgadałam, ale to dlatego że znowu nadchodzi czas kutii. Moja rodzina lubi kutię, ale bez specjalnego zachwytu. Mnie samej też ona różnie wychodzi i nie smakuje jak w dzieciństwie. Ale na to już nie ma rady. <img src="https://www.cincin.cc/style_emoticons/cincin/weihnachtsbaum.gif" alt="" class="fr-fic fr-dii fr-draggable " style="" /></p></blockquote><p></p>
[QUOTE="janie, post: 401061, member: 131"] Obczytałam wszystkie wypowiedzi i nasuwa mi sie jedno. Wiele zależy od pszenicy. W dzieciństwie mieszkałam na wsi i zawsze była kutia na bazie wyłuskanego ziarna. Trudno było kupić gotowy pszenny pęczak. Tylko nie jęczmienny, trzeba uważać, bo tu łatwo o pomyłkę. Moja mama suszyła ziarno w duchówce przez całą noc (tak około 1 kg), następnie wkładała do odpowiedniego, lnianego woreczka, tzn. tak dużego aby nie był wypchany i ziarno mogło się w środku przesypywać. Pszenicę skrapiała następnie obficie wodą, woreczek zawiązywała sznurkiem, a tata robił coś takiego [IMG]https://www.cincin.cc/style_emoticons/cincin/cluebat.gif[/IMG] tylko po worku, a nie głowie. Walił w worek pałką lub wałkiem do ciasta tak długo, aż z ziarenek zeszła cała łuska. Był przy tym cały mokry. Trwało to około pół godziny. Zaglądał co jakiś czas do środka i kropił wodą jak było potrzeba. Tej łuski było tak, po odwianiu (oddmuchaniu) ze dwie garście. Następnie wypłukana w kilku wodach kutia moczyła się znowu przez kilka godzin (najlepiej do rana) - no i można było gotować. Oczywiście ta harówa tylko wtedy jeśli nie ma obrobionego maszynowo ziarna. Całe szczęście, że nikt już nie musi tego robić w domu. Nigdy nie słyszałam aby można gotować kutie po prostu z pszenicy. Ale skoro tak piszecie, to sama chętnie spróbuję. Dodam przy okazji, że z tą "ceremonią" wiązały się różne stare obyczaje. Najbardziej lubiłam wigilijny poranek. Choinka już była ustawiona (jeszcze bez ozdób), pachniała lasem. A mama budziła mnie przynosząc do łóżka miskę z moczącą się kutią. Zamoczonymi palcami przemywała lekko moje czoło, policzki i brodę, życząc abym była dla wszystkich tak ważna i pożądana jak pszenica (chleb) dla człowieka i żeby mi niczego nie brakowało. I jeszcze coś. W misce z kutią były zanurzone drobne pieniążki. Musiałam je wszystkie znaleźć, na szczęście. To był w naszym domu bardzo magiczny dzień. Wszystko było inaczej niż zwykle. Moja mama była przy tym bardzo nowoczesną kobietą, ale chciała abym zapamiętała te zwyczaje, bo mało kto już je kultywuje. Bardzo się rozgadałam, ale to dlatego że znowu nadchodzi czas kutii. Moja rodzina lubi kutię, ale bez specjalnego zachwytu. Mnie samej też ona różnie wychodzi i nie smakuje jak w dzieciństwie. Ale na to już nie ma rady. [IMG]https://www.cincin.cc/style_emoticons/cincin/weihnachtsbaum.gif[/IMG] [/QUOTE]
Wprowadź cytat...
Weryfikacja
Odpowiedz
Strona główna
Fora
Przepisy
Słodkości
Desery
Kutia - zbiór przepisów
Top
Bottom