Wiecie, że mam ciągle na stanie ten serek i jeszcze mi się nie znudzi?
Ma wystarczającą trwałość, żeby przez kilka dni urozmaicić moje śniadania i kolacje, a ostatnio nawet obiady. Trochę przesadziłam, bo obiad był jeden, dzisiejszy, a dokładnie uzupełnienie obiadu, bo sama zupa czasem nie wystarczy.
Usmażyłam naleśniki na maślance (1/3 mąki to zmielone na proch orzechy nerkowca, które jakoś chcę zagospodarować), posmarowałam serkiem (mój z dodatkiem ziół prowansalskich, kminku i ziołowego pieprzu + sól), złożyłam w chusteczkę, posypałam utartym cheddarem i krótko zapiekłam, do rozpuszczenia sera.
Dobre, będę powtarzać.
Naleśniki przeważnie mam, zwinięte w rulon czekają w zamrażarce na szybkie użycie.