- Sty 12, 2009
- 158
- 0
- 0
Nie wiem jak u was, ale u mnie wypicie kieliszeczka "czegos mocniejszego" wzmaga apetyt. Nie, nie jestem alkoholiczką, co by sugerowały te moje dodatkowe kilogramy w ostatnim czasie.
Uczyłam się ajerkoniak robić, a dobry kucharz musi spróbować... no i próbowałam
łyżkę za tatusia, za mamusie...swoje pieski też kocham i o ich pomyślność dbam...W każdym bądź razie wracając do tematu,po ukręceniu tej ambrozji, dostałam pochwałę za sumienność (mówcie mi mistrzyni miksowania-3 godz mi to zajęło,ilości ajerkoniaku doslownie przemysłowe). Na czym to ja...acha na ajerkoniaku (nie,nie jestem alkoholiczką
). Co by tu....aaaa... do domu głodna wracałam( tak na marginesie, dostałam dwie butelki tegoż trunku,znaczy docenili trud).Wracałam głodna, a że po drodze mam sklepik osiedlowy, myślę -nie umrę. Niestety już zamykali, dopiero obietnica , że będę się streszczać i nie chodzić po umytej już części sklepu (wolę nie myśleć, że bali się obłędu w oczach) pozwoliła na dokonanie zakupów.
Kupiłam:
-tagliatelle (bo był na wysokości wzroku),
-śmietanę 22% Piątnicy( szukałam slodkiej 30%,ale nie wiem dlaczego w sklepach trzymają ją daleko od kwasnej śmietany, a blisko mleczka do kawy),
-brokuły, bo były już ostatnie, a ja chciałam się kupcom odwdzięczyć,co im będzie towar zalegał)
DOM,
znaczy kuchnia
Zagotowałam wodę w garze,wrzuciłam brokuły podzielone na różyczki,potem w przypływie natchnienia(nie będę garów brudzić)dodałam też łodygę.Dlaczego?? Bo w tym samym garnku ugotuje tagliatelle(wcześniej trzeba wyjąć te różyczki,zostawiłam tylko łodygę, a co ...z makaronem się nie pogryzie....). Obok po sąsiedzku na patelni podgrzałam śmietanę,dodałam biały pieprz,TROSZKĘ soli,ciepnełam resztki jakiegoś perłowego sera pleśniowego(minimalnie,dosłownie resztki ze środka, bo skórkę zżarłam
).
No i tyle, jeżeli chodzi o zużycie gazu w moim domu.
Kluchy odcedziłam,wwaliłam z powrotem do gara, bo krotkiej burzy w mózgu-dieta czy nie,dodałam masła(na pochybel z dietą).Ponieważ animusz zrobił mi się jak u magnackiego utracjusza,wziełam nóż i ściełam z kilku surowych różyczek brokuła te takie delikatne pączki i dodałam do makaronu, razem z świeżymi listkami bazylii.Przykryłam pokrywką aby się to wszystko połączyło.
No i zapomniałam,BROKUŁY !!! te ugotowane dodałam do sosu...
W sumie na tym można by skończyć...,wiecie spieszę się do ajerkoniaku...
Ps.sos śmietanowy zmieszałam z makaronem, a już na talerzu dodałam paseczki wędzonego łososia.
Uczyłam się ajerkoniak robić, a dobry kucharz musi spróbować... no i próbowałam


Kupiłam:
-tagliatelle (bo był na wysokości wzroku),
-śmietanę 22% Piątnicy( szukałam slodkiej 30%,ale nie wiem dlaczego w sklepach trzymają ją daleko od kwasnej śmietany, a blisko mleczka do kawy),
-brokuły, bo były już ostatnie, a ja chciałam się kupcom odwdzięczyć,co im będzie towar zalegał)
DOM,
znaczy kuchnia

Zagotowałam wodę w garze,wrzuciłam brokuły podzielone na różyczki,potem w przypływie natchnienia(nie będę garów brudzić)dodałam też łodygę.Dlaczego?? Bo w tym samym garnku ugotuje tagliatelle(wcześniej trzeba wyjąć te różyczki,zostawiłam tylko łodygę, a co ...z makaronem się nie pogryzie....). Obok po sąsiedzku na patelni podgrzałam śmietanę,dodałam biały pieprz,TROSZKĘ soli,ciepnełam resztki jakiegoś perłowego sera pleśniowego(minimalnie,dosłownie resztki ze środka, bo skórkę zżarłam

No i tyle, jeżeli chodzi o zużycie gazu w moim domu.
Kluchy odcedziłam,wwaliłam z powrotem do gara, bo krotkiej burzy w mózgu-dieta czy nie,dodałam masła(na pochybel z dietą).Ponieważ animusz zrobił mi się jak u magnackiego utracjusza,wziełam nóż i ściełam z kilku surowych różyczek brokuła te takie delikatne pączki i dodałam do makaronu, razem z świeżymi listkami bazylii.Przykryłam pokrywką aby się to wszystko połączyło.
No i zapomniałam,BROKUŁY !!! te ugotowane dodałam do sosu...
W sumie na tym można by skończyć...,wiecie spieszę się do ajerkoniaku...
Ps.sos śmietanowy zmieszałam z makaronem, a już na talerzu dodałam paseczki wędzonego łososia.