- Gru 21, 2005
- 7,253
- 4
- 0
Dawno mialam wkleic moj, wielokrotnie modyfikowany przepis na bagietki....Zawsze mowiono mi, ze nie ma szans na wypieczenie dobrej bagietki sposobem domowym, w zwyklym piekarniku (a nie industrialnym piecu chlebowym z wtryskiem pary itd.)...hmmm... mysle sobie, ze moje bagietki sa dowodem na to jednak, ze mozna...
Przez ostatnie dwa lata zmienialam proporcje: maki do wody, same maki i sposob wykonania, ilosc fermentacji, ilosc drozdzy ... i mysle, ze ponizsza wersja...to wersja ostateczna...
Aby upiec 3 zlociste bagietki, o wilgotnym wnetrzu i chrupiacej skorce potrzebujemy:
650g maki pszennej bialej chlebowej
110g francuskiej maki typu 55 (to jest maka w rodzaju polskiej maki tortowej)
2 lyzeczki soli
15g swiezych drozdzy
520 ml letniej wody (1:2 ciepla :zimnej)
Na poczatek przesiewam obie maki z sola. W duzej misce rozprowadzam drozdze w wodzie i stopniowo dodaje ok 300g przesianych mak z sola. Ubijam dosc dobrze...ma powstac cos w rodzaju gestego ciasta nalesnikowego. Zakrywam folia przezroczysta i odstawiam na 3 godziny (do prawie potrojenia objetosci). Zwykle po tym czasie zaczyn wyglada tak jakby mial za chwile "pasc".
Wtedy dodaje bardzo powoli pozostala make, ubijajac ciasto reka. Wyciagam na stolice i zagniatam kilka minut... ciasto jest luzne, ale powoli zaczyna ostawac od reki (i od stolnicy
). Mimo, ze jest dosc wilgotne nie dodaje maki!!! Wkladam kule ciasta do naoliwionej miski i zakrywam szczelnie folia. Odstawiam w cieple miejsce na godzine. Podwojnie wyrosniete ciasto, odgazowuje, wykladam na stolnice i dziele na 3 czesci, formuje kule, a pozniej kazda z nich przeksztalcam w prostokat 20cm na 10cm.
Spodnia czesc prostokata zakladam do gory , a gorna na dolna, dociskam delikatnie, czynnosc powtarzam jeszcze dwa razy, jesli ciasto jest "sztywne" daje mu chwile odpoczac i zabieram sie za nastepna kule...
Teraz bagietki mozna rozciagnac, ciagne wiec lekko konce w przeciwnych kierunkach...maja miec dlugosc szerkosci naszej najwiekszej blachy , ktora miesci sie w piecu...
Ukladam bagietki w ramce bagietkowej, a jesli nie mamy to: czysta sciereczke kuchenna dobrze wysypujemy maka i po umieszczeniu na niej pierwszej z bagietek, podnosimy kawalek sciereczki do gory i ukladamy nastepna...zakrywamy i znow czekamy godzine...
Przyznam, ze lubie je na tym etapie wsadzic na godzine do lodowki, a nastepnie po wyjeciu odczekac az nabiora temperatury pokojowej...w tym czasie rozgrzewam piec do max temperatury (min 230 C, ale generalnie im wieksza temperatura tym lepiej dla bagietek
Teraz zsuwam bagietki delikatnie na blache, ostrym narzedziem wykonuje kilka naciec prawie wzdluz bagietki (delikatny skos, nie w poprzek), spryskuje scianki pieca letnia woda, wkladam bagietki na gorna polke. Pieke przez 25 min, w ciagu pierwszych 10 min dwukrotnie spryskuje bagietki i scianki piekarnika woda. Studze je odrobine...i jem!
Order za wytrwalosc tym, ktorzy zdecyduja sie je upiec...jak rowiez gwarancja, ze juz nigdy- przenigdy nie kupicie ich w sklepie....
Przez ostatnie dwa lata zmienialam proporcje: maki do wody, same maki i sposob wykonania, ilosc fermentacji, ilosc drozdzy ... i mysle, ze ponizsza wersja...to wersja ostateczna...
Aby upiec 3 zlociste bagietki, o wilgotnym wnetrzu i chrupiacej skorce potrzebujemy:
650g maki pszennej bialej chlebowej
110g francuskiej maki typu 55 (to jest maka w rodzaju polskiej maki tortowej)
2 lyzeczki soli
15g swiezych drozdzy
520 ml letniej wody (1:2 ciepla :zimnej)
Na poczatek przesiewam obie maki z sola. W duzej misce rozprowadzam drozdze w wodzie i stopniowo dodaje ok 300g przesianych mak z sola. Ubijam dosc dobrze...ma powstac cos w rodzaju gestego ciasta nalesnikowego. Zakrywam folia przezroczysta i odstawiam na 3 godziny (do prawie potrojenia objetosci). Zwykle po tym czasie zaczyn wyglada tak jakby mial za chwile "pasc".
Wtedy dodaje bardzo powoli pozostala make, ubijajac ciasto reka. Wyciagam na stolice i zagniatam kilka minut... ciasto jest luzne, ale powoli zaczyna ostawac od reki (i od stolnicy
Spodnia czesc prostokata zakladam do gory , a gorna na dolna, dociskam delikatnie, czynnosc powtarzam jeszcze dwa razy, jesli ciasto jest "sztywne" daje mu chwile odpoczac i zabieram sie za nastepna kule...
Teraz bagietki mozna rozciagnac, ciagne wiec lekko konce w przeciwnych kierunkach...maja miec dlugosc szerkosci naszej najwiekszej blachy , ktora miesci sie w piecu...
Ukladam bagietki w ramce bagietkowej, a jesli nie mamy to: czysta sciereczke kuchenna dobrze wysypujemy maka i po umieszczeniu na niej pierwszej z bagietek, podnosimy kawalek sciereczki do gory i ukladamy nastepna...zakrywamy i znow czekamy godzine...
Przyznam, ze lubie je na tym etapie wsadzic na godzine do lodowki, a nastepnie po wyjeciu odczekac az nabiora temperatury pokojowej...w tym czasie rozgrzewam piec do max temperatury (min 230 C, ale generalnie im wieksza temperatura tym lepiej dla bagietek
Teraz zsuwam bagietki delikatnie na blache, ostrym narzedziem wykonuje kilka naciec prawie wzdluz bagietki (delikatny skos, nie w poprzek), spryskuje scianki pieca letnia woda, wkladam bagietki na gorna polke. Pieke przez 25 min, w ciagu pierwszych 10 min dwukrotnie spryskuje bagietki i scianki piekarnika woda. Studze je odrobine...i jem!
Order za wytrwalosc tym, ktorzy zdecyduja sie je upiec...jak rowiez gwarancja, ze juz nigdy- przenigdy nie kupicie ich w sklepie....
Ostatnią edycję dokonał moderator: