Tradycja, a jakże
Ilościowo wyszło mi 16szt. Rodzajowo o wiele skromniej, bo moi stali odbiorcy "nie wyobrażają sobie , że mogliby mieć na Wielkanoc coś innego ".
Z nowości słony kajmak.
Buko, że zacytuję swoją kulinarkę:
"Pewnego roku popełniłam szaleństwo i na Wielkanoc upiekłam dziesięć mazurków. Kajmakowy, kawowy, pomarańczowy, czekoladowy, królewski, różany, figowy, jabłeczny, nugatowy, cygański. Oczywiście była jeszcze baba drożdżowa, sernik i tort, bo jakie to święta bez tych tradycyjnych ciast. Wracając do szaleństwa. Było komu jeść, bo i teściowie zjechali , i niespodziewani goście się zjawili, i nas pięcioro. A jednak przyrzekłam sobie, że nigdy więcej. Nie dlatego, że to dużo roboty, bo lubię to robić, więc sama radość. Nie dlatego, że koszta, choć składniki mazurków do najtańszych nie należą. Nawet nie dlatego, że nie bardzo było gdzie te ilości ciasta przechowywać. Dlatego, właśnie dlatego, że biedne łakomczuchy nakładały sobie po kawałeczku WSZYSTKICH ciast .Wyobraźcie sobie trzynaście kawałków ciast na talerzyku ! Brzuchy pękały, a kubki smakowe odmawiały współpracy . Praktycznie po czwartym gatunku można było podawać siano, nikt nie dostrzegłby różnicy. "