Spotkała mnie dzisiaj dość zabawna historia. Kiedy spokojnie odpoczywałam po obiedzie, zadzwonił telefon,że za dwie godziny będę miała na herbacie niespodziewanych gości. Wpadłam w popłoch, bo wczorajsze owoce w cieście rumowym już prawie zjadłam, zresztą na zimno nie są dobre, co powinnam w tej sytuacji zrobić? Na szczęście na jutrzejszą herbatę miał ktoś przyjść i już wcześniej rozmrażałam ciasto francuskie. Ale to na jutro, a co dzisiaj? Ciasto okazało się prawie rozmrożone, więc zrobiłam w kuchni tropiki, żeby przyspieszyć ten proces. Udało się. W domu było kilka jabłek, więc zabrałam się do dzieła, które w efekcie uwieńczył zdjęciem jeden z gości, bo akurat miał przy sobie aparat.
Składniki
mrożone ciasto francuskie ( z masłem, a nie z margaryną)
4 kruche jabłka
sok z cytryny
cukier waniliowy
sporo cukru pudru do posypania
Rozmrożonego ciasta nie wałkowałam, tylko po wyprostowaniu pokroiłam w kwadraty o boku 6 - 7 cm, chyba nie wszystkie równe, bo wyszło mi 15 kwadratów. Jabłka obrałam, pokroiłam na ćwiartki, wykroiłam gniazda nasienne i każdą ćwiartkę przekroiłam poprzecznie na pół. Jabłka ułożyłam na kwadratach ciasta, na 4 położyłam połówki brzoskwiń z puszki, które zostały mi z wczorajszego dnia, pokropiłam wszystkie owoce sokiem z cytryny i posypałam cukrem waniliowym. Przedtem nagrzałam piekarnik do 200 st. Dwa przeciwległe (po przekątnej) rogi ciasta skleiłam razem i ułożyłam ciastka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam jakieś 15 - 20 minut. Niektóre zaczęły już trochę za bardzo się przyrumieniać, co widać na zdjęciu, ale wszystkie doskonale się upiekły. Gorące obficie posypałam cukrem pudrem, żeby były słodkie. Nie umiem powiedzieć, które były lepsze - te z jabłkami, czy te z brzoskwiniami. Chyba smakowały, niezależnie od nadzienia, bo wszystkie zostały zjedzone, a ja zachowałam twarz dobrej gospodyni. Tylko co podam jutro?
Składniki
mrożone ciasto francuskie ( z masłem, a nie z margaryną)
4 kruche jabłka
sok z cytryny
cukier waniliowy
sporo cukru pudru do posypania
Rozmrożonego ciasta nie wałkowałam, tylko po wyprostowaniu pokroiłam w kwadraty o boku 6 - 7 cm, chyba nie wszystkie równe, bo wyszło mi 15 kwadratów. Jabłka obrałam, pokroiłam na ćwiartki, wykroiłam gniazda nasienne i każdą ćwiartkę przekroiłam poprzecznie na pół. Jabłka ułożyłam na kwadratach ciasta, na 4 położyłam połówki brzoskwiń z puszki, które zostały mi z wczorajszego dnia, pokropiłam wszystkie owoce sokiem z cytryny i posypałam cukrem waniliowym. Przedtem nagrzałam piekarnik do 200 st. Dwa przeciwległe (po przekątnej) rogi ciasta skleiłam razem i ułożyłam ciastka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam jakieś 15 - 20 minut. Niektóre zaczęły już trochę za bardzo się przyrumieniać, co widać na zdjęciu, ale wszystkie doskonale się upiekły. Gorące obficie posypałam cukrem pudrem, żeby były słodkie. Nie umiem powiedzieć, które były lepsze - te z jabłkami, czy te z brzoskwiniami. Chyba smakowały, niezależnie od nadzienia, bo wszystkie zostały zjedzone, a ja zachowałam twarz dobrej gospodyni. Tylko co podam jutro?