Ta babka smakuje również tym nie przepadającym za słodyczami, jej słodycz jest bowiem powściągliwa, jakby wytrawna, a aromat prawdziwie szlachetny. Przepis z miesięcznika "Ty i Ja".
Składniki
30 dkg mąki
15 dkg masła
15 dkg cukru pudru
4 jajka (żółtka i białka osobno)
tabliczka (10 dkg) gorzkiej czekolady
3 łyżeczki zmielonej na pył kawy rozpuszczalnej (np. Maxwell House lub Jacobs)
1/4 łyżeczki zmielonego cynamonu
świeżo otarta skórka z 1/2 pomarańczy
1/2 pojedynczej torebki proszku do pieczenia (2 łyżeczki)
szczypta soli
masło i przesiane biszkopty do formy
Lukier
10 dkg cukru pudru
czubata łyżeczka zmielonej na pył kawy rozpuszczalnej
1/2 łyżeczki kakao
1 1/2 - 2 łyżek wrzącego mleka (lub wody)
Masło ucieramy na puch z cukrem pudrem. Do dobrze utartej masy maślanej dodajemy kolejno, nie przerywając ucierania, 4 żółtka i szczyptę soli, a na końcu 3 łyżeczki zmielonej na puch kawy rozpuszczalnej. Robią ją prawie wszystkie firmy, więc nie ma problemu z kupieniem. Do masy dodajemy jeszcze cynamon i skórkę otartą z pomarańczy. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia ( u mnie połowa opakowania to wyszło 2 łyżeczki, ale łyżeczki są różnej wielkości, więc może lepiej brać połowę pojedynczego opakowania) i przesiewamy na masę maślaną. 4 białka ubijamy na sztywną pianę i kładziemy na mące. Tabliczkę gorzkiej czekolady kruszymy na małe kawałeczki i kładziemy na pianie. Teraz łączymy delikatnie lecz dokładnie: mąkę, pianę i czekoladę z masą maślaną. Formę babkową smarujemy suto masłem, lekko oprószamy biszkoptami, nakładamy ciasto i wsuwamy formę do nagrzanego do 180 st. piekarnika na 50 minut. Można zrobić próbę cienkim patyczkiem. Dobrze ochłodzoną babkę (najlepiej nazajutrz po upieczeniu) pokrywamy lukrem.
Na lukier mieszamy cukier puder, kawę i kakao i ucieramy z wrzącym mlekiem lub wodą. Ja robię z mlekiem. Gdy lukier dobrze zastygnie, babka jest gotowa do podania. Najlepiej smakuje na trzeci dzień po upieczeniu. Wtedy zupełnie zimną, z dobrze zastygniętym lukrem, owijam lużno w folię aluminiową i przechowuję jeszcze dwa dni. Chociaż przyznam zdarzyło mi się to dwa razy, bo najczęściej podaje ją następnego dnia po upieczeniu, kiedy tylko lukier zastygnie na cieście. Po świątecznych, ciężkich, słodkich ciastach jest to pewna smaczna i bardzo oryginalna odmiana dla nas i odwiedzających nas gości.
Składniki
30 dkg mąki
15 dkg masła
15 dkg cukru pudru
4 jajka (żółtka i białka osobno)
tabliczka (10 dkg) gorzkiej czekolady
3 łyżeczki zmielonej na pył kawy rozpuszczalnej (np. Maxwell House lub Jacobs)
1/4 łyżeczki zmielonego cynamonu
świeżo otarta skórka z 1/2 pomarańczy
1/2 pojedynczej torebki proszku do pieczenia (2 łyżeczki)
szczypta soli
masło i przesiane biszkopty do formy
Lukier
10 dkg cukru pudru
czubata łyżeczka zmielonej na pył kawy rozpuszczalnej
1/2 łyżeczki kakao
1 1/2 - 2 łyżek wrzącego mleka (lub wody)
Masło ucieramy na puch z cukrem pudrem. Do dobrze utartej masy maślanej dodajemy kolejno, nie przerywając ucierania, 4 żółtka i szczyptę soli, a na końcu 3 łyżeczki zmielonej na puch kawy rozpuszczalnej. Robią ją prawie wszystkie firmy, więc nie ma problemu z kupieniem. Do masy dodajemy jeszcze cynamon i skórkę otartą z pomarańczy. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia ( u mnie połowa opakowania to wyszło 2 łyżeczki, ale łyżeczki są różnej wielkości, więc może lepiej brać połowę pojedynczego opakowania) i przesiewamy na masę maślaną. 4 białka ubijamy na sztywną pianę i kładziemy na mące. Tabliczkę gorzkiej czekolady kruszymy na małe kawałeczki i kładziemy na pianie. Teraz łączymy delikatnie lecz dokładnie: mąkę, pianę i czekoladę z masą maślaną. Formę babkową smarujemy suto masłem, lekko oprószamy biszkoptami, nakładamy ciasto i wsuwamy formę do nagrzanego do 180 st. piekarnika na 50 minut. Można zrobić próbę cienkim patyczkiem. Dobrze ochłodzoną babkę (najlepiej nazajutrz po upieczeniu) pokrywamy lukrem.
Na lukier mieszamy cukier puder, kawę i kakao i ucieramy z wrzącym mlekiem lub wodą. Ja robię z mlekiem. Gdy lukier dobrze zastygnie, babka jest gotowa do podania. Najlepiej smakuje na trzeci dzień po upieczeniu. Wtedy zupełnie zimną, z dobrze zastygniętym lukrem, owijam lużno w folię aluminiową i przechowuję jeszcze dwa dni. Chociaż przyznam zdarzyło mi się to dwa razy, bo najczęściej podaje ją następnego dnia po upieczeniu, kiedy tylko lukier zastygnie na cieście. Po świątecznych, ciężkich, słodkich ciastach jest to pewna smaczna i bardzo oryginalna odmiana dla nas i odwiedzających nas gości.
Ostatnią edycję dokonał moderator: