- Lip 18, 2007
- 419
- 0
- 0
No co, wszystkiego trzeba spróbować. To jeden z tych wytworów które sprawiły mi
niewyobrażalną wręcz satysfakcję. Mama dla której to był prezent, była zachwycona.
Niestety mam tylko jedno zdjęcie, nie pomyślałam o fotografowaniu w trakcie.
Zaczęło się od tego, że rozmontowałam malutką solniczkę, taką z typu tych, co mieszczą
sie do mikroskopijnych święconek. Nakładałam po dwie warstwy folii aluminiowej,
przycinałam, zrobiłam 35 małych foremek, bo tyle miało być czekoladek.
Potem nadzienia. Od razu zaznaczam ze wyszło dużo za dużo, ale z pozostałościami na
szczęście nie było problemu, bo pyszne. Podstawą było 250ml kremówki, 250g gorzkiej
czekolady, 250 g masła, podgrzewane aż się połączyło. I potem podzieliłam na 5 części:
I->drobno pokrojone migdały
II->drobno pokrojone orzechy laskowe
III->pokrojona biała czekolada, żubrówka
IV->pokruszony, wcześniej zrobiony karmel (wylałam na folię aluminiową, oprócz tego do
pokruszenia porobiłam małe kropeczki użyte potem do dekoracji)
V->esencja pomarańczowa
Potem roztopiłam w kąpieli wodnej tabliczkę mlecznej czekolady i wylewałam każdą
foremkę, czekałam aż odcieknie, i do zamrażarki, błyskawicznie zastyga bez utraty
kształtu. Napełniałam nadzieniem, zalewałam czekoladą a na wierzch:
I->połówka migdała
II->połówka orzecha
III->kilka kropli białej czekolady na mleczną, mieszałam patyczkiem żeby się zrobił
wzorek
IV->krople karmelu
V-> kawałek ciemnej czekolady.
I odstawiamy w chłodne miejsce aż zastygnie, zdejmujemy foremki. Nie oszukujmy się,
cudne to nie jest, ale jak na pierwszy raz mogło być gorzej.