Buka
Well-known member
- Wrz 19, 2004
- 30,781
- 4,839
- 113
Wiecie co. lubię pasjonatów, osoby nietuzinkowe, nie całkiem przewidywalne, a nawet lekko nieobliczalne, ciekawe i nie nudne.
Zacięcia kulinarne, te mazurkowe choćby, w dużej mierze wynosi się z domu. Joanna, jak wspominała, miała taki dom, mamę kultywującą tradycję obowiązkowego zestawu świątecznych dań, czy ciast.
Mój dom nie wyróżniał się pod tym względem, nie wyrosłam w jakiejś określonej tradycji kulinarnej. Jedzenia swiątecznego miało być dużo, ciasta podstawowe, czyli serniki, makowce, strucle, o nowościach słyszało się rzadko, a mazurków nie znało się w ogóle. Pierwszy, jaki został przez moją mamę upieczony, to był Cygan z przepisu bodaj w Przyjaciółce. Bardzo ciemny, suchy i chrupiący, schowany tymczasem w spiżarni, a do usunięcia z niej, jak będzie mniej ciekawych oczu.
Nie doczekał sie swojego przeznaczenia schrupany przeze mnie i moją siostrę do ostatniego okruszka. Tyle wyniosłam z domu w kwestii mazurków, czyli praktycznie nic. Tę właśnie tradycję nie zaczynania z mazurami z powodzeniem kultywuję, z bardzo tylko nielicznymi wyjątkami.

Zacięcia kulinarne, te mazurkowe choćby, w dużej mierze wynosi się z domu. Joanna, jak wspominała, miała taki dom, mamę kultywującą tradycję obowiązkowego zestawu świątecznych dań, czy ciast.
Mój dom nie wyróżniał się pod tym względem, nie wyrosłam w jakiejś określonej tradycji kulinarnej. Jedzenia swiątecznego miało być dużo, ciasta podstawowe, czyli serniki, makowce, strucle, o nowościach słyszało się rzadko, a mazurków nie znało się w ogóle. Pierwszy, jaki został przez moją mamę upieczony, to był Cygan z przepisu bodaj w Przyjaciółce. Bardzo ciemny, suchy i chrupiący, schowany tymczasem w spiżarni, a do usunięcia z niej, jak będzie mniej ciekawych oczu.

