Przymierzałam się i przymierzałam, bo wymyśliłam sobie, że zrobię torcik urodzinowy dla Mateusza z ta masą i truskawkami. Jak się popatrzy klika stron wyżej na to cudo Caritki, to się i samemu zachciewa. Ale do rzeczy, w ramach treningu postanowiłam zrobić pierwszą w życiu roladę. Wszystko pięknie, do momentu zwijania razem z masą. Niby była już taka właśnie ścinająca się...Wypłynęła oczywiście po bokach, a ja ani pod ręka spinacza, ani wykalaczki. W końcu jakąś klamerke dorwałam i z jednej strony zatamowałam sczepiając papier. Z drugiej strony ratowałam sie jakims plastrem, ale oczywiscie cały papier był wypackany masa i za nic sie nie chciało przykleic. Reszte masy rozprowadzilam po wierzchu.I hyc do lodowki, zastanawiajac sie, czy jakos to sie lepiej zetnie zanim wyplynie z brzegow polmiska. Teraz mysle ,jak to się będzie kroic...Niewazne, dzieciaki beda i tak wniebowziete. Wreszcie matka sie sprezyla kulinarnie.

.
W smaku krem jest bardzo dobry, wiec jak troche go wsiaknie w biszkopt to powinno byc cacy.
PS. I było..bardzo smakowalo wszystkim, brat zjadł jedna czwarta. Szczegolnie chwalil sam krem - powiedzial, ze do wyjadania solo lyzeczka.