Witam serdecznie!
To pierwszy mój post na forum, więc najpierw chciałam się przywitać - witam wszystkie "chlebowe mistrzynie" zgromadzone tutaj. Jestem pod wielkim wrażeniem Waszych talentów i umiejętności - poczynając oczywiście od samego pieczenia, kończąc na robieniu genialnych zdjęć chlebków i bułek, na widok których nie sposób się oprzeć i nie spróbować samemu czegoś stworzyć
.
Podczytuję to forum od 2 miesięcy i już trochę zdążyłam wypróbować, większość przepisów stąd super się sprawdza, dziękuję Wam! Oczywiście na początek eksperymentuję z prostszymi produkcjami, więc raczej na samych drożdżach (jak wszystkich chyba początkujących przeraża mnie wizja zakwasu ). Ale że bardzo lubię prawdziwe razowe pieczywo postanowiłam się "rzucić na głębszą wodę" i spróbować zrobić coś z zakwasem - choćby nie miał to być na pierwszy raz taki prawdziwy długoterminowy. Pierwsza próba to był Emigrant - dwa razy się udał!
Zachęcona tym sukcesem spróbowałam prawdziwego razowca - właśnie "Smakowity razowy chlebek Iwci". No i o dziwo wyszedł przepyszny, pięknie się upiekł, rodzina pożarła go w półtorej dnia
Skoro poszło tak dobrze - spróbowałam jeszcze raz wczoraj. No i tym razem spektakularna klapa

. Nie mogę przestać myśleć, co tym razem zawiniło i sama nie wiem na co stawiać. Może ktoś z ekspertów poratuje radą - żeby następnym razem znów wyszło tak dobrze jak za pierwszym podejściem?
Chleb wyszedł ze strasznym zakalcem i wogóle nie mogłam go wyjąć z foremki. Na górze była ładnie spieczona skorupka, za to boki sie rozłazily - takie jakieś mokre były. Wcześniej pięknie wyrastał - i drożdżowy zaczyn, i ciasto w misce, i w foremkach.
Za pierwszym razem piekłam z 2/3 porcji, w dwu keksówkach, teraz z całości w 3 keksówkach. Tu mój pierwszy pomysł na przyczynę "nieszczęścia" - w piekarniku było za ciasno i te trzy foremki stały za blisko siebie, może dlatego się nie dopiekło?
Druga możliwa przyczyna - nie zrobiłam od nowa zakwasu z tego przepisu, tylko od poprzedniego razu "hodowałam" zrobiony poprzednio, dokarmiając go codziennie (w sumie jakieś 10 dni). Ładnie podrastał po karmieniu (a potem spowrotem opadał - czy to dobrze?). I takiego użyłam tym razem. Może do tego chleba MUSI być zawsze świeżo zrobiony, dwudniowy zakwas?
I trzecie co przychodzi mi do głowy - tym razem wydawało mi się, że za bardzo się spieka od góry i po około 20 minutach zmniejszyłam temperaturę piekarnika do 175-180 C. Może to było przyczyną?
A może coś jeszcze innego? Czy ktoś ma jakiś pomysł? Ja chcę jeszcze raz ten chleb, był taaaaaki dobry!
Pozdrawiam całe forum,
mrufka