Przepis pochodzi z Kulinarnego Atlasu Świata - GW. wyd Agora. Zmieniłam niektóre jego składniki i dostosowałam do moich wymagań. Nadałam tytułowi numer, ponieważ już jeden tadżin zamieściłam, a w kolejności czeka trzeci.
Podam wersję oryginalną i tę zmodyfikowaną.
Składniki
1 średniej wielkości kurczak ( ja biorę 6 górnych części udek kurczaka)
1 - 2 cebule
kilkanaście zielonych oliwek ( ja biorę 20 - 25)
2 marchewki
1 łyżka miodu
1 szklanka bulionu (może być drobiowy z kostki)
1 cytryna (lub 1- 3 plasterki cytryny kiszonej)
1 pęczek natki (ja biorę pół pęczka)
1/3 szklanki oliwy
2 - 3 łyżki płatków migdałowych
Marynata
2 - 3 ząbki czosnku
łyżeczka kurkumy
po 1/2 łyżeczki pieprzu, cynamonu i imbiru ( ja daję łyżkę drobno posiekanego świeżego imbiru)
W wersji oryginalnej z kurczaka zdejmuje się skórę, usuwa kości, a mięso kroi na spore kawałki. Ja górne części udek czyszczę tylko z tłuszczu i zbędnych kości od środka, pozostawiając skórkę na wierzchu udka. Przygotowuję marynatę: czosnek przeciskam przez praskę, dodaję kurkumę, trochę pieprzu, cynamon i świeży imbir. Mieszam i nacieram marynatą kawałki kurczaka. Odstawiam na 30 minut. W tym czasie obieram cebule i kroję w cienkie piórka , a obrane marchewki w półplasterki. Na patelni rozgrzewam część oliwy i rumienię na niej z obu stron kurczaka. Przekładam do żeliwnej formy, układając jedną warstwą. Do patelni dolewam (jeśli trzeba) resztę oliwy i przesmażam na niej warzywa. Kiedy trochę zmiękną dokładam je do kurczaka, w szklance gorącego bulionu rozpuszczam miód i zalewam mięso z warzywami. Przykrywam i duszę na małym ogniu 40 minut. Po tym czasie dodaję oliwki, posiekaną natkę i, jak mam, po jednym plasterku kiszonych cytryn, próbując, żeby nie przesadzić z ilością i nie otrzymać gorzkiego dania. Cytryny mają tylko zniwelować smak miodu, nic więcej. Ponieważ ostatnio zabrakło mi kiszonych cytryn, a sklepy z orientalną żywnością są daleko ode mnie, postanowiłam wykorzystać pomysł z oryginalnego przepisu i dodałam cieniutko obraną (bez białej części) i pokrojoną w makaronik skórkę z całej cytryny. I tu popełniłam błąd. Wyszedł tadżin trochę za bardzo cytrynowy. Tej skórki wystarczyłoby z pół a nie całej cytryny. Oczywiście przesadzam, że był niejadalny. Był doskonały, szczególnie na trzeci dzień, ale on ma być doskonały już po przygotowaniu. Po dodaniu skórek, dusimy tadżin jeszcze przez 15 minut i podajemy, posypany lekko zrumienionymi płatkami migdałowymi, z kuskusem oraz salaterką zielonej sałaty z sosem winegret.

Podam wersję oryginalną i tę zmodyfikowaną.
Składniki
1 średniej wielkości kurczak ( ja biorę 6 górnych części udek kurczaka)
1 - 2 cebule
kilkanaście zielonych oliwek ( ja biorę 20 - 25)
2 marchewki
1 łyżka miodu
1 szklanka bulionu (może być drobiowy z kostki)
1 cytryna (lub 1- 3 plasterki cytryny kiszonej)
1 pęczek natki (ja biorę pół pęczka)
1/3 szklanki oliwy
2 - 3 łyżki płatków migdałowych
Marynata
2 - 3 ząbki czosnku
łyżeczka kurkumy
po 1/2 łyżeczki pieprzu, cynamonu i imbiru ( ja daję łyżkę drobno posiekanego świeżego imbiru)
W wersji oryginalnej z kurczaka zdejmuje się skórę, usuwa kości, a mięso kroi na spore kawałki. Ja górne części udek czyszczę tylko z tłuszczu i zbędnych kości od środka, pozostawiając skórkę na wierzchu udka. Przygotowuję marynatę: czosnek przeciskam przez praskę, dodaję kurkumę, trochę pieprzu, cynamon i świeży imbir. Mieszam i nacieram marynatą kawałki kurczaka. Odstawiam na 30 minut. W tym czasie obieram cebule i kroję w cienkie piórka , a obrane marchewki w półplasterki. Na patelni rozgrzewam część oliwy i rumienię na niej z obu stron kurczaka. Przekładam do żeliwnej formy, układając jedną warstwą. Do patelni dolewam (jeśli trzeba) resztę oliwy i przesmażam na niej warzywa. Kiedy trochę zmiękną dokładam je do kurczaka, w szklance gorącego bulionu rozpuszczam miód i zalewam mięso z warzywami. Przykrywam i duszę na małym ogniu 40 minut. Po tym czasie dodaję oliwki, posiekaną natkę i, jak mam, po jednym plasterku kiszonych cytryn, próbując, żeby nie przesadzić z ilością i nie otrzymać gorzkiego dania. Cytryny mają tylko zniwelować smak miodu, nic więcej. Ponieważ ostatnio zabrakło mi kiszonych cytryn, a sklepy z orientalną żywnością są daleko ode mnie, postanowiłam wykorzystać pomysł z oryginalnego przepisu i dodałam cieniutko obraną (bez białej części) i pokrojoną w makaronik skórkę z całej cytryny. I tu popełniłam błąd. Wyszedł tadżin trochę za bardzo cytrynowy. Tej skórki wystarczyłoby z pół a nie całej cytryny. Oczywiście przesadzam, że był niejadalny. Był doskonały, szczególnie na trzeci dzień, ale on ma być doskonały już po przygotowaniu. Po dodaniu skórek, dusimy tadżin jeszcze przez 15 minut i podajemy, posypany lekko zrumienionymi płatkami migdałowymi, z kuskusem oraz salaterką zielonej sałaty z sosem winegret.
Załączniki
Ostatnią edycję dokonał moderator: