- Lis 27, 2004
- 3,568
- 0
- 0
Po pierwsze "pici" zwane też "pinci", ale "pici" bardziej popularna nazwa. Robione po prostu z:
1 kg mąki zwykłej, pszennej, jak na tort (włoska 00)
450 g wody
50 g oliwy extravergine
1 jajko (bez jajka mówią, że im się kruszy...
)
garść soli (alleluja!)
Robi się z tego ciasto jak na pierogi. Odkłada na godzinkę pomalowane oliwą i owinięte w folię żeby nie wyschło.
Wałkuje się placek grubości 3 cm, kroi na wąskie na 5-7 mm paski i - teraz zaczyna się zabawa!
Lewą ręką się ciągnie
a prawą się roluje w prawo, znaczy na zewnątrz. Powstaje z tego takie jedno długaśne "spaghetto". Mnie wyszło prawie na półtora metra.
Ma być grobe na jakieś 4-5 mm, bo w gotowaniu spuchnie.
Jak zrolujemy tego picio, to się go wkłada na chwilkę do miski z mąką, obsypuje, żeby się nie posklejał i robi z niego "matassa" czyli rodzaj więzki, ale nie kłębek (tak robią z jajecznymi tagliatelle) tylko takie coś jakby się wełnę zwijało do prania. W tej postaci można je zamrozić.
Lub ugotować od razu w osolonym wrzątku, nie mieszając, bo się porwą na kawałki, a mają być w całości. Na jedną porcję wystarczy sztuk dwie!
Potem wrzuca się na chwilę do dowolnego sosu, miesza i gotowe.
O sosach będzie dalej... 8)
Z tego samego ciasta robią też "malstrisciati". Po odcięciu paska ciasta, zamiast rolować, spłaszcza się go palcami, odciska palce tak by każdy odcisk oznaczał jeden klusek i kroi na kawałeczki. Teraz trzema środkowymi palcami złączonymi razem przyciska się dość mocno jednocześnie ciągnąc po stolnicy, po czym efektownym gestem się "wypstrykuje" gotowy klusek.
Przypomina to nieco technikę ręcznego robienia "orechiette" w Pulii.
Gotuje się we wrzątku z solą i podaje z dowolnym sosem.
Oba te makarony są gotowe do jedzenia w chwili kiedy wypłyną na powierzchnię, bo są robione ze zwykłej mąki, a nie z "grano duro" używanego do robienia przemysłowego makaronu.
Ponieważ kuchnia toskańska to kuchnia "biedna", robili sobie te "pici" z wody i mąki, a jak nie mieli z czego robić sosu, to podsmażali na oliwie z czosnkiem okruchy ze swojego toskańskiego chleba, solili, pieprzyli, sypali na to trochę Pecorino i mieli pyszne jedzenie.
A chleb, oliwę i sery każdy tam miał, bo sobie sami produkowali.
Powyższy przepis to "Pici alle bricciole".
MzM
1 kg mąki zwykłej, pszennej, jak na tort (włoska 00)
450 g wody
50 g oliwy extravergine
1 jajko (bez jajka mówią, że im się kruszy...
garść soli (alleluja!)
Robi się z tego ciasto jak na pierogi. Odkłada na godzinkę pomalowane oliwą i owinięte w folię żeby nie wyschło.
Wałkuje się placek grubości 3 cm, kroi na wąskie na 5-7 mm paski i - teraz zaczyna się zabawa!
Lewą ręką się ciągnie
Ma być grobe na jakieś 4-5 mm, bo w gotowaniu spuchnie.
Jak zrolujemy tego picio, to się go wkłada na chwilkę do miski z mąką, obsypuje, żeby się nie posklejał i robi z niego "matassa" czyli rodzaj więzki, ale nie kłębek (tak robią z jajecznymi tagliatelle) tylko takie coś jakby się wełnę zwijało do prania. W tej postaci można je zamrozić.
Lub ugotować od razu w osolonym wrzątku, nie mieszając, bo się porwą na kawałki, a mają być w całości. Na jedną porcję wystarczy sztuk dwie!
Potem wrzuca się na chwilę do dowolnego sosu, miesza i gotowe.
O sosach będzie dalej... 8)
Z tego samego ciasta robią też "malstrisciati". Po odcięciu paska ciasta, zamiast rolować, spłaszcza się go palcami, odciska palce tak by każdy odcisk oznaczał jeden klusek i kroi na kawałeczki. Teraz trzema środkowymi palcami złączonymi razem przyciska się dość mocno jednocześnie ciągnąc po stolnicy, po czym efektownym gestem się "wypstrykuje" gotowy klusek.
Przypomina to nieco technikę ręcznego robienia "orechiette" w Pulii.
Gotuje się we wrzątku z solą i podaje z dowolnym sosem.
Oba te makarony są gotowe do jedzenia w chwili kiedy wypłyną na powierzchnię, bo są robione ze zwykłej mąki, a nie z "grano duro" używanego do robienia przemysłowego makaronu.
Ponieważ kuchnia toskańska to kuchnia "biedna", robili sobie te "pici" z wody i mąki, a jak nie mieli z czego robić sosu, to podsmażali na oliwie z czosnkiem okruchy ze swojego toskańskiego chleba, solili, pieprzyli, sypali na to trochę Pecorino i mieli pyszne jedzenie.
A chleb, oliwę i sery każdy tam miał, bo sobie sami produkowali.
Powyższy przepis to "Pici alle bricciole".
MzM