Zrobiłam dziś na obiad dokładnie tak samo. U mnie też wytworzyło się sporo płynów, dobrze że foremki ustawiłam na blasze to soki spływały na nią. Pod koniec też włączyłam termoobieg i się troszkę zrumieniły ale mięso wcale nie stało się wiórowate - wręcz przeciwnie bardzo soczyste wyszło, kruche i mięciutkie.
Bałam się tylko żeby nie przedobrzyć z przyprawami i w rezultacie ciut za mało je dosmaczyłam... ale to żaden problem. Na drugi raz zapamiętam by przyprawić śmiało samo mięso i to co w środku. A może nawet zamarynuję mięso kurczacze dzień wcześniej... albo do środka dodam sera pleśniowego. No w każdym bądź razie muszę dopracować to dosmaczanie
Fajne jest to że można mięso sztukować kawałkami jak gdzieś za dużo a w innym miejscu ciut brakuje - wszystko się w pieczeniu ładnie scala.
Krystyno dzięki wielkie za zamieszczenie tu tego przepisu!
było pycha