No to opiszę mój horror z masą cukrową
Po pierwsze, kazałam Teściowej wziąć za dużo wody do rozrobienia żelatyny, wobec czego dosypywałam cukru i dosypywałam, a masa jakaś taka glutowata się robiła (miałam porównanie, bo parę dni wcześniej tort "na próbę" robiłam). Nie wiem, być może to wina żelatyny albo złych proporcji? W końcu jakoś udało mi się tę masę zagnieść. Tort chrzcielny został udekorowany, i Teściowa zaczęła rozwałkowywać masę na komunijny. Podsypała za mało mąki ziemniaczanej, masa przywarła do stołu, w trakcie odrywania porobiły się dziury, które próbowałyśmy na masę maślaną zalepiać, dolepiać, nie wychodziło, wzięłam pogniotłam masę, wywalić chciałam, na szczęście Teściowa jakoś to wszystko do kupy poskładała, jednakże z boku musiałam dorobić 4-5 centymetrową opaskę, żeby zatuszować co nieco.
Tort na chrzest - jasny biszkopt przełożony masą śmietankową
Tort komunijny - biszkopt jasny i ciemny przełożony masą budyniową w wykonaniu Teściowej i dla złamania słodyczy dżemem z czarnej porzeczki.
Mnie osobiście bardziej smakował tort chrzcielny.
Dekoracje kupiłam gotowe.
Tu tort w towarzystwie "kotleta i surówki", ale innym zdjęciem nie dysponuję.
Ha, i napisze jeszcze, że ludzie myśleli, iż torty były zamawiane w cukierni