index.php?act=findpost&pid=1375428lambethko, pisałam, że takiego tortu nie powtórzę nie dlatego, że miałam problemy z masą czy coś, ale tak jakoś nie-praktyczny wg mnie jest taki tort, właśnie dziś go jadłam u cioci i dla kogoś, kto nie zjada tej masy, było to kłopotliwe, jak to odłożyć, tyle tych kwiatów. No i na dodatek ciężko było tort pokroić przez te twarde kwiaty z góry. Wydawało mi się, że dałam tyle samo glukozy, co zawsze, ale czy ja wiem.
A powiedzcie, kto robi samoróbkę - kiedy zaczynacie dodawać cukier - jak masa jest płynna i trochę ciepła, czy jak ostygnie i zrobi się gumowata? Ostatnio miałam problemy czasowe (małe dziecko...) i mogłam wrócić do rozpuszczonej żelatyny i glukozy dopiero po jakimś czasie i mi się zrobiła taka guma, podgrzałam trochę i dodałam cukier, ale mam wrażenie, że to juz nie było to. :/
Piękne torty jak zwykle dziewczyny.
A co do pytania - ja zaczynam dodawać cukier jak masa jest już przestygnięta (ale nie taka całkiem zimna). Wchodzi wtedy mniej cukru pudru. Masę robię dzień wcześniej i jest wtedy lekko kleista. Dopiero następnego dnia jak już wszystko się "przegryzie" robi się fajna elastyczna. Jeśli jednak jest ciągle nieco kleista po prostu dodaję trochę cukru (tym bardziej, że zwłaszcza w dniu robienia nie zużywam wszystkiego przewidzianego na robioną porcję). Gdy dodawałam cukier do cieplejszej masy więcej mi wchodziło i wychodziła zdecydowanie krucha.