Mialam nie pisac ale napisze gdyby ktos mial tak głupie pomysly jak ja. Napocialam sie przy tej masie strasznie, oczywiscie z mojej winy.Teraz juz wiem gdzie popełnilam bład, ale od poczatku. Gotowałam godzine, powinnam krocej,robiłam z polowy porcji. Gdy masa byla goraca wydawała sie w porzadku, wysatwiłam na balkon do stygniecia, zastygła na kamien( powinnam byla doddac mleka i jeszcze raz ja zagotowac), zeskrobałam do miski zaczełam miksowac, niewiele to dało, dałam mleka w proszku masa zrobila sie jeszce gorsza, same grudki, wzielam zyrafe moze ta da rade ale nie, przelozylam do malaksera, mam takie duze noze siekajace, nie daly rady, masa sie zagrzała, dodalam masla , masa zrobila sie rzadsza ale nadal nie fajna, znow wzialam zyrafe i prawie sie poddałam. Zostawilam mase w spokoju. Zastanawialam sie czy ja wywalic. Dałam jej ostatnia szanse wpakowałam tak jak byla do gara chlupnełam mleka, potem jezscze raz i lyche masla dla pewnosci. Doprowadzilam do wrzenia, spr jak zastyga i jakims cudem byla oki. Wszystkie skladniki sie polaczyly. Mysle sobie ze gdybym poczytała komentarze tez tyle glupot bym nie narobiła.
