Robiłam w niedziele, wyjatkowo nieudany  obiad wyszedł. Zakupiłam kaczke w biedronce w a mialam w lidlu. Byla zafoliowana i nie bylo  jej widac. wyjełam z lodowki w niedziele myslac ze z nia jak z kurczakiem i zamarłam bo byla cala w piorkach takich bardzo malutkich i w tych wiekszych, zaczełam skubac penseta ale byla to droga przez meke w kazdym porze bylo piorko w kazdym. Pomyslalam ze moze jak ja sparze przez 10 minut to łatwiej bedzie mi ja wyczyscic.Wyjelam z wrzatku i wsadzilam do lodowatej wody tak jak w przepisie. Trzymajac ja wodzie jednoczesnie czysciłam. Bylo jeszce gorzej jak przed sparzeniem. Skorka zrobiła sie galaretowata i zaczeła zastygac, malenkie pypcie zespolily sie ze skora,wygladało to jakby były zalane woskiem zwłaszca na grzbiecie i skrzydłach, bardzo ciezko bylo to wyczyscic. Kaczke czysciłam ponad 1,5 h,wiekszosc pypci usunelam pojedynczo penseta  na grzbiecie zwyczajnie brutalnie sciachalam zyletka troche nozem. Zawsze myslałam ze nie lubie czyscic nozek wieprzowych ale one przy kaczce to bułka z masłem.Reszta poszła juz lekko.  Po upieczeniu  wygladała jak z obrazka taka cudnie brazowiotka, pachniała tez cudnie ale nie znow zonk. Miesa na kaczce bylo bardzo malo,nie najedlismy sie,  same gnaty.Bardzo małe piersi zdecydowanie mniejsze od kurzych i niewielkie nozki. Kaczka miała dwa  kilo.  MOze mialam nie ten gatunek kaczki, szkoda ze na pierwszy raz taka niewydarzona kaczka mi sie trafiła. Jak mi nerwy przejda sproboje jeszce raz moze tym razem z jabłkami.