Postanowiłam zrobic drożdzówkę... tak więc zabrałam się za poszukiwanie przepisu.
Jak wiadomo masa ich w necie i nie jednokrotnie można zawalić całą sprawę poprzez niewłaściwe proporcje podane przez internautów.
Zastosowałam się do przepisu Paulinki, gdyż byłam właśnie na etapie poszukiwać przepisu na IDEALNĄ drożdzówkę.
Żeby oszczędzić trzymania w napięciu powiem juz teraz ,ze znalazłam
To własnie ten.
Pozostałe przemyślenia i obserwacje wyglądają następująco.
* Naprawdę udało mi się ciasto wyrobić mikserem z hakami (długo, trudno - dokładnie jak w przepisie 15-20 min).
* Drożdże naturalne nie do podrobienia przez te w proszku. Zdecydownie, naturalność w tym przypadku zwycięża.
* Ciasto wyszło mi do tego stopnia sporo (rosło jak szalone),ze podzieliłam je dwie blaszki i wyszły mi dwie ogromne drożdżówki. Jedną zrobiłam z rozmrożonymi śliwkami a do drugiej dodałam jeszcze dżem porzeczkowy. Obie wersję bardzo dobre.
* Trzymanie sie przepisu w przypadku Paulinkowej drożdżówki popłaca.
* Zastosowałam przepis na kruszonkę Bajaderki !
Ciasto to powinno mieć nazwę "wulkan drożdzówkowy" - wyrosło gdzieś na 7 cm... wilgotne, mięciutkie.
Aaa... dodałabym od siebie,że czas pieczenia to wg mnie nie 1 godz a "do zarumienienia" - trzeba ją obserwować.
Paulinko, dziękuję za podzielenie się przepisem !