Relacja:
w pierwszym momencie bałam się, że będzie można nim szyby wybijać...
Aaaaale - potem przełożyłam powidłami i masą kakaową i dałam mu spokój, powstrzyując się od zaglądania...
Jeszcze wczoraj rano wydawał się suchawy, choć niby czekał już długo. Dostał jeszcze polewę czekoladową, wyglądał tak rozkosznie, że żal kroić. Pokroiłam, goście zjedli z zadowoleniem...
A dziś, po nocy pod folią razem z innymi ciastami, zmiękł jeszcze - może dlatego, że był już pokrojony - i jest tak rozkoszny, że mogłabym za niego zabić. O mamo..............
A został jeszcze caaaaały jeden piernik, bo piekłam w dwóch keksówkach

wkładam teraz do lodówki, żeby masie się nic nie stało, a w wigilię jedzie ze mna do rodziny
O ile wczoraj rano jeszcze twierdziłam, że to chyba nie mój smak, to teraz zwracam honor w pełni. Cudo.