Piekłam w ubiegły czwartek z opcją wyjazdową do teściowej. Przy ściąganiu z papieru drugiego placka na pergaminie została skórka – chyba za krótko piekłam. Z obawy, że paski wyjdą nie takie jak trzeba, zrobiłam drugie ciasto. Przy ucieraniu zwarzyła mi się margaryna. W międzyczasie pierwsze ciasto zostało przeznaczone do natychmiastowej konsumpcji. Po rozkrojeniu okazało się, że paski są O.K. a samo ciasto lekkie i puszyste. Zjedliśmy za jednym posiedzeniem. Placki ze zwarzoną margaryną piekłam nieco dłużej i jeden na brzegach zrobił się cienko – suchawy. Jak taki zawieźć do teściowej? Po namyśle również poszedł do konsumpcji i tez okazał się O.K., nawet bardzo O.K., bo czas pieczenia poszczególnych placków był różny, kolor wyszedł też różny i bardzo ładnie wyglądał. Rano w wigilię podjęłam męską decyzję : piekę trzeci, tym razem w tajemnicy przed domownikami i dokładnie z minutnikiem. Margaryna też się zwarzyła, mimo że nie ta sama. Wierzch polałam gotową polewą z orzeszkami o smaku michałków. Okazało się pyszne, szczególnie po schłodzeniu w zimnej spiżarni. Uważam, że jest to ciasto roku 2004!
Ire_ko.
Ire_ko.