Tak były zapakowane:
Mało tego, na etykiecie z jednej strony była nazwa jednego koloru a z drugiej drugiego i dwa różne terminy przydatnośći.
Dla mnie to po prostu śmierdziało,
Lambethko nie ważne czy sklep czy nie faktem jest że opakowanie jest dla mnie podejrzane. Sprzedawca też już od dawna je rozprowadza i reklamuje jako orginalne. I nie chodzi tu nawet o zanieczyszczenia mechaniczne, przecież tam może być wszystko, cała tablica Mendelejewa i jeszcze kilka innych..
Gdyby nie fakt że nie ja je licytowałam( nie mam konta na allegro i z uprzejmości zrobiła to koleżanka) napewno sprawa tak by się nie skończyła.
Wiem, wiem mam swoje fobie ale nie mogę nikomu dać czegoś i później drżęć czy chociaż nic się nie stało. Wolę bazować na rzeczach co do których mam pewność, nawet jeżeli moje koszty są dużo większe. Śpię spokojnie.