Dobry wieczór, jestem tu nowa, ale bardzo pozytywnie nastawiona do mojego zakwasu (tygodniowego) i wierze (wierzylam) w jego moc

Upieklam ten chleb 2 razy, za pierwszym razem wszystko udało się super (dodałam pol lyzeczki drozdzy), za drugim - klapa - po 10 godzinach jest wilgotny i klejący w srodku i przy spodzie ma zakalec, dodatkowo jeszcze zapadł się na całej dlugosci posrodku;( Tym razem nie dodalam drozdzy.
ciasto zrobilam wczoraj wieczorem, odczekalo ok. 40 min i wstawilam na noc do lodówki. rano wyciągnęłam (do brzegu keksówki brakowało ok. 2 cm) wiec czekalam, az urośnie do brzegów foremki, co trwało ok. 2,5 h. Czy trzeba czekac po wyjęciu z lodówki az urosnie do brzegów, czy odczekac jakis czas i wstawiac do pieca niezaleznie od wyrosniecia?
Dodam, ze chleb ten pieklam ok. 1,5 h, wczesniej nie bylo tego odgłosu gdy mu pukałam w spod.
co robic zeby uniknac takiej sytuacji w przyszłości? Gdzie zrobiłam błąd?
I jeszcze jedno - co znaczy 'ciasto wyrosniete do brzegów formy'? czy jak srodek zaczyna juz przyklejac sie do naoliwionej folii to juz ten moment czy brzegi ciasta musza podejsc do samej gory (przepraszam za tak smieszne pytanie ale moze ja nie wyrastam za dobrze tych ciast?
Pomozcie prosze zdesperowanej, nie chcialabym sie zniechecic po 2 probach, i tak jestem zdołowana tym, ze jutro musze pojsc po sklepowy chleb, a ten moj bedzie mi sie pewnie dzis snil cala noc ;(
Pozdrawiam,
k.