Jacobino, maszynistki zostawiaja w maszynie do konca programu wyrabiania ciasta czyli do konca 1 rosniecia. Ciasto wyrasta, wiec robi sie gabczaste, ale to nic nie przeszkadza w gormowaniu buleczek. Ja nie robie walka tylko kroje ciasto na polowe, potem kazda polowke na pol itd, az mam zadana ilosc kawalkow. Potem staram sie toczyc okragle buleczki.
Co do drugiego rosniecia - to na poczatku mojej przygody z piekarnictwem robilam tak jak piszesz - wstawialam do piekarnika nagrzanego do 35 stopni, a po wyrosnieciu zwiekszalam temp. na taka do pieczenia. Tym bulkom nie powinien ten sposob specjalnie zaszkodzic, ale w przypadku wielu wypiekow, wymagajacych dobrze rozgrzanego piekarnika, zeby oderwac sie szybko od blaszki, niestety sie nie sprawdza.
Teraz formuje bulki i zostawiam na zewnatrz na blaszce, ktora wkladam w duzy i dosc sztywny foliowy worek, mozna tez przykryc natluszczona folia spozywcza - ma to dwie zalety :bulkom jest cieplo i nie wysychaja.
Boszzzzzzzz
Agusiu a Ty ręcznik? Nie maszynista

? Wiesz, ja zakochałam się w tych bułeczkach a jak Ty mi jeszcze powiesz że Ty je tak ręcznie to już w ogóle z podziwu nie wyjdę