Ten chleb ze zdjęcia jest pieczony w garnku w piekarniku. Natomiast jak piekłam w piecu, to trzeba było ułożyć drewna "pod sufit" i poczekać aż się wypali. Wtedy wyciąga się popiół (jeszcze gorący, a ja nawet to żarzący wyciągałam, bo się bałam, ze mi piec wystygnie) i szybciutko wkłada się chlebek. Taki kilogramowy, to się piecze jakieś 45 min, ale to naprawdę różnie, bo zależy jaki chleb. Temperatury nie da się regulować, ona sama powoli spada (w piekarniku ręcznie trzeba zmniejszyć). Po tym, jak upiekłam chleb, wpakowałam ciasto drożdżowe, które siedziało jakieś 35 min. Jak kiedyś wrzuciłam ciasto od razu, to po 20 min miało dosyć, a dół to się nawet lekko przypalił. TAk więc lepiej wkładać po chlebie, albo mniej naładować drewna, żeby się za bardzo nie nagrzało. Jak jest pełen wkład drewna, to on się nagrzewa do jakchś 300 stopni- tak twierdzi zdun, ale ja nie sprawdzałam, nie mam takiego termometra. Ale zabawa jest przednia