No upiekłam w piątek wieczorem... oczywiście co do konsystencji nie byłam pewna. Jak wyciągałam z maszyny to ciasto było lepkie dość do wszystkiego się lepiło ale nie wiem czy to nie wina tego że moja maszyna niestety (albo stety) podgrzewa. Czy wy też tak macie w podgrzewających maszynach z ciastem że jakies takie lepkie jest???
Włożyłam do 2 keksówek i wsadziłam przykryte do wyłączonego piekarnikach. Baaardzo wolno rosły chlebki. Czekałam 4 godziny i jeszcze im jednak troszkę brakowało. Więc włączyłam na chwileczkę piekarnik po czym wyłączyłam. I dopiero wtedy podrosło. Ale jednak, mimo przykrycia ściereczką i zamkniętych drzwiczek piekarnika, na wierzchu ciasto trochę podeschło (czemu??)
Rozkręciłam piekarnik na ful. U mnie to 300 stopni pokazywało (oczywiście jeśli ten termometr wskazuje poprawnie temperaturę, stara kuchenka gazowa a termometr to taka wskazówka a że wiecznie nie dopieka góry to dlatego postanowiłam go tak mocno nagrzać)
No i spód jednego chlebka trochę się przypalił. Ale przynajmniej góra się troszkę zarumieniła
A teraz najważniejsze: chleb wyrósł (wolno bo wolno) Nie jest on jakiś bardzo wysoki ale BEZ GRAMA DROŻDŻY tylko na moim wsłasnym zakwasie. Jest pyyyyyszny. Pewnie jeszcze mu daleko do ideału mirabelkowego ale dla mnie jest wspaniały!!!!!!
Dzięki dziewczyny za rady i wsparcie