A "mój" kurczak wyglądał tak:
Po przekrojeniu zdjęcia nie mam, bo stanęłam przed wyborem:
albo walczyć z aparatem,
albo rzucić się do stołu i móc skosztować tego rarytasu
Widząc głodne i ciekawe dzioby zgromadzonej rodziny wybrałam opcję drugą i teraz ze spokojnym sercem mogę powiedzieć, że dokonałam słusznego wyboru
Czy tak, jakbym chciała robić zdjęcia, to wszystkie byłyby "ruszone"; dopóki nie zniknął, cały czas ktoś przy nim majstrował.
ps
luzowanie nie jest takie straszne, nawet jako "pierwiastka" w tej materii poradziłam sobie w ciągu kwadransa,
ptak po nadzieniu miał założone dwa szwy, przy szyji i przy prawej nodze, które po upieczeniu bardzo łatwo dały się zdjąć, tyłek mu spięłam wykałaczkami,
owiązałam go delikatnie sznurkiem, jednak przy zdejmowaniu lekko uszkodziłam skrzydełko i miał jedno bardziej,
podałam go z ryżem i z sosem z zielonego pieprzu (mam ostatnio do niego wielką słabość) i z sałatą lodową z kawałkami suszonych pomidorów i rukolą,
nie wiem niestety jak smakuje na zimno; wiedziałam od początku obiadu, że nie mam co liczyć na wyrozumiałość biesiadników, by zostawili choć kawałek.
Beato, świetny pomysł na drób! Bardzo smaczne danie!!