Ostatni wypusk pumpernikla mialam z przygodami.
Przygotowalm prawie wszystko jak w przepisie, platki zytnie namoczylam i odsaczylam, uzylam srutowanej maki zytniej ( dzieki Guciu za BM), nawet slodu dalalm i melasy buraczanej, ze o zakwasie i mace razowej nie wspomne. Wymieszalam, odlozylam, podrosl, podzielilam na bochenki, wlozylam do foremek, przykrylam folia, odstawilam.
Wstawilam do piekarnika, nastawilam niska temperature, zaprogramowalam na 10 godzin i poszlam spac.
Rano ostudzilam, zdjelam folie alu i... zobaczylam plaskie jaznobezowe cos. Przekroilam jeden "bochenek" i przywital mnie zakalec koloru nijakiego brazu? bezu?
Coz, popsuc nie popsuje i zawinawszy chlebki w sama fole alu znowu umiescilam je w piekarniku, na samym ruszcie, w temperaturze 150 stopni.
Po godzinie zaczelo pachniec jak nalezy. Po dwoch wyjelam, odwinelam - nabraly barwy wlasciwej, ciemnobrazowej. Pozostawilam zeby obeschly, a potem znowu w folie i do lodowki.
Donosze, ze pachnie i smakuje jak trzeba! Ani chybi temperatura pierwotna, w granicach 120 byla jednak za niska.
Co ku przestrodze i doswiadczeniu - wpisuje.
qd