- Wrz 17, 2004
- 44,979
- 6
- 0
Jestem dosc wybredna jesli chodzi o ciasta, a sernik... ech sernik... Jak mam zjesc byle jaki to wole wcale.
Wymagan do niebylejakosci jest wiele.
1/ Oczywiscie, ze bez ciasta. Mozna piec ciasto z serem, ale z sernika ja najbardziej lubie sernik, wiec ciasta z serem odpadaja w przedbiegach.
2/ Nie moze byc kwasny, czyli ser musi byc dobry.
3/ Nie moze byc oszukany. Prawdziwy, wilgotny i ciezki sernik. W tym momencie odpada dodawanie mleka, budyniu, twarozkow i szczerze mowiac nie wiem czego jeszcze, bo tak bardzo w mych oczach to dyskryminuje sernik, ze szkoda mi surowcow chociazby na jedna probe.
4/ Po tym wszystkim wlacza sie jeszcze sygnal od mojego lenia glownodowodzacego: nie mozna ciasta robic kilka godzin.
W moim menu, spelniaja kryteria 3 serniki. Pascha i "buda dla psa" z mojego przepisu, oraz ten sernik pieczony.
1/2 kg sera (lenia mozna uspokoic kupujac juz zmielony
)
1 czubata lyzka maki ziemniaczanej
1 lyzka kaszy manny
1 szkl cukru
cukier waniliowy
6 lyzek masla
1 lyzka oleju
4 jaja
olejek migdalowy
Zoltka utrzec z cukrem (takze waniliowym). Tu jest taki drobny cukier (ale nie puder) - jest lepszy bo szybciej sie uciera. Wazne, zeby drobinki nie chrupaly.
Mieszajac dodac kolejno: zmielony 2 razy ser, stopione maslo i olej, make i kasze.
Na koniec delikatnie, ale dokladnie wymieszac z ubita na sztywno piana z bialek.
Forma musi byc wysmarowana i wysypana bulka/kasza.
Piec w nagrzanym piekarniku ok 45 min. (180 C)
7 lat nie robilam tego sernika. Nie wyobrazam sobie, zebym mogla beszczescic probujac zastepowac ser na kozi a maslo na margaryne weganska. Moze kiedys przejda im te uczulenia na tyle, ze beda mogli raz w roku porcje zjesc. A mamusia z tatusiem z wielka ochota pozra reszte.
Wpisalam wiec, bo wiadomo czy wtedy przepis znajde?
Wymagan do niebylejakosci jest wiele.
1/ Oczywiscie, ze bez ciasta. Mozna piec ciasto z serem, ale z sernika ja najbardziej lubie sernik, wiec ciasta z serem odpadaja w przedbiegach.
2/ Nie moze byc kwasny, czyli ser musi byc dobry.
3/ Nie moze byc oszukany. Prawdziwy, wilgotny i ciezki sernik. W tym momencie odpada dodawanie mleka, budyniu, twarozkow i szczerze mowiac nie wiem czego jeszcze, bo tak bardzo w mych oczach to dyskryminuje sernik, ze szkoda mi surowcow chociazby na jedna probe.
4/ Po tym wszystkim wlacza sie jeszcze sygnal od mojego lenia glownodowodzacego: nie mozna ciasta robic kilka godzin.
W moim menu, spelniaja kryteria 3 serniki. Pascha i "buda dla psa" z mojego przepisu, oraz ten sernik pieczony.
1/2 kg sera (lenia mozna uspokoic kupujac juz zmielony

1 czubata lyzka maki ziemniaczanej
1 lyzka kaszy manny
1 szkl cukru
cukier waniliowy
6 lyzek masla
1 lyzka oleju
4 jaja
olejek migdalowy
Zoltka utrzec z cukrem (takze waniliowym). Tu jest taki drobny cukier (ale nie puder) - jest lepszy bo szybciej sie uciera. Wazne, zeby drobinki nie chrupaly.
Mieszajac dodac kolejno: zmielony 2 razy ser, stopione maslo i olej, make i kasze.
Na koniec delikatnie, ale dokladnie wymieszac z ubita na sztywno piana z bialek.
Forma musi byc wysmarowana i wysypana bulka/kasza.
Piec w nagrzanym piekarniku ok 45 min. (180 C)
7 lat nie robilam tego sernika. Nie wyobrazam sobie, zebym mogla beszczescic probujac zastepowac ser na kozi a maslo na margaryne weganska. Moze kiedys przejda im te uczulenia na tyle, ze beda mogli raz w roku porcje zjesc. A mamusia z tatusiem z wielka ochota pozra reszte.
Wpisalam wiec, bo wiadomo czy wtedy przepis znajde?
Ostatnią edycję dokonał moderator: