O czym jeszcze warto wiedzieć w maju i czerwcu? Poczytajcie.
Smardze
Mistrzynią w zbieraniu tych grzybów była moja Mama. Jadłam je dość często jako dziecko, ale dzisiaj, jako osoba wiekowa, już nie pamiętam dokładnie ich smaku. Wiem, że mają pomarszczone kapelusze, jakby je ktoś drobniutko pogniótł, i dość grube nóżki. Nigdy nie spotkałam ich w żadnym sklepie, ani na żadnym targu. Ci, którzy zbierają grzyby, na pewno je znają. Ja, jak mówił mój Ojciec, szukałam grzybów na drzewach i zostało mi to do dzisiaj.
Na te grzyby można trafić od kwietnia do czerwca „w lasach i zaroślach liściastych, parkach i ogrodach, pod jesionami, wiązami, również pod drzewami owocowymi, w trawie, nad brzegami rzek i potoków, rzadziej w lasach iglastych, zwykle w widnych miejscach” – jak informuje portal grzybland.pl.
Niestety, smardze jadalne
(Morchella esculenta) są pod ochroną – znajdują się na czerwonej liście grzybów wielkoowocnikowych, zagrożonych w Polsce – ze statusem „R” – rzadki. Skąd w takim razie wiemy, jak smakują? Bo można je uprawiać na własny użytek – kto ma swój kawałek pola lub lasu, jest szczęściarzem. Szefowie kuchni przeważnie sprowadzają je z zagranicy – na przykład z Anglii lub z Czech – w sezonie, kiedy są nieco tańsze, kupują świeże i mrożą na potrzeby restauracji.
O smardzach przeczytaj i pooglądaj
tutaj. Warto.
Botwina
To młode listki i korzenie buraka ćwikłowego. Genialna w klasycznym chłodniku, któremu nadaje prześliczny różowy kolor. Z młodych listków i łodyg robi się przepyszną sałatkę (wystarczy skropić winegretem). Botwinka jest zdrowa: oczyszcza organizm i zmniejsza ryzyko nowotworów. Uwaga: nie mylimy botwiny z boćwiną – ta druga to mangold, burak liściowy.
Groszek cukrowy
Francuska nazwa
mange tout zawiera w sobie definicję tego groszku, pochodzi bowiem od słów
manger, czyli jeść oraz
tout - wszystko. Cukrowy groszek warto jeść w całości, nie wyłuskując ziaren ze strączka. Najlepiej na surowo. Można też krótko obgotować, zahartować w wodzie z lodem (aby zachować intensywny kolor) i podać polany stopionym masłem.
Czarny bez
„Drzewo życia”, któremu w wielu mitologiach przypisywano cudowne właściwości. Napary i wyciągi z kwiatów i owoców stosowano jako lekarstwa. Pomagały na gorączkę, kaszel, działały napotnie. Dziś bez jest ceniony przede wszystkim za wyjątkowy aromat i smak. Zapach kwitnącego w maju i czerwcu (w zależności od klimatu i regionu występowania) kremowych baldachów (u mnie kwitnie biało – przyp. mój) jest intensywny, wręcz duszący (nic podobnego nie zauważyłam – przyp. mój)
Krzew rośnie przy polnych drogach, w parkach, na obrzeżach lasów. Kwiaty zbieramy w słoneczny dzień, nie strzepujemy, by nie pozbyć się cennego pyłku. Zużywamy je od razu. Do czego? Robimy syropy, wino, lemoniadę, lody. Można dodawać je do ciast (świetnie aromatyzują serniki), kremów i galaretek, albo zanurzyć całe baldachy w rzadkim cieście i usmażyć w głębokim tłuszczu ( tak robią Włosi, danie nazywa się frittelle di fiori di sambuca; w cieście jest kapka grappy)
Żródło: miesięcznik „Kuchnia”
Tekst Moniki, Olgi, Inki (z moimi uwagami)