Tam to chyba trzeba trafić, czyli blisko mieszkać i często zaglądać.
Przed świetami wybraliśmy się do Dublina i w pierwszym Tkmaxie porażka. Byłam tak rozczarowana jak dziecko. W drugim trochę było ale żeby faktycznie takie cuda to niewiem. Póżniej byłam bliżej mojej wioski ( i bez dzieci
) było lepiej, ale takiego syfu to jeszcze w żadnym sklepie nie widziałam. Wszystko pootwierane, powywalane, dobrze że mam chłopa zmyślnego to jak zobaczył coś na innym regale to mi pokazywał. Staliśmy i z trzech kompletów literek metalowych składaliśmy jeden. No ale dzięki temu zrobiłam sobie małe gratisy
, No bo jak w cyferkach ktoś małego ślicznego motylka przełożył to jak go mialam nie przygarnąć.